Ciągle online, historia pewnej podróży

Ciągle online, historia pewnej podróży

Dziś rano pierwszy raz w tym sezonie biegałem. Jako, że w takich przypadkach nie staram się pobić rekordu szybkości, to delektowałem się. Generalnie chodzi o to, by to była czysta przyjemność, by organizm poczuł przyjemność. By mój umysł zaczął tego pragnąć i by wynajdywał co chwilę nowe możliwości na kolejne przebieżki. Z tego powodu był to bardziej marszobieg, niż bieganie. Stawiałem na to, by popatrzyć na las, posłuchać ptaków śpiewających obok i delektować się przyrodą. Sama przyjemność, brak zakwasów i pragnienie kolejnej przebieżki. To był moment gdy odciąłem się od wszystkiego. Biegłem, nie patrzyłem na zegarek, bo nie miałem :) W domu powiedziałem, że będę za 40 minut, a może dłużej. Trasa była taka standardowa, znałem ją. Może na 25 minut, może na 20… Ja skupiłem się na chwili w której byłem. Odłączony od świata. Będący tu i teraz…
 

Wylogowany z sieci, podłączony do życia

Właśnie. Powodem, dla którego o tym piszę jest kultura życia, którą widzę wokół siebie na każdym kroku. Kultura życia „non-stop”, czyli ludzi będących zawsze “w akcji”. Nasi rodzice nie żyli w kulturze non stop, żyli według układu dnia, który dzielił się na dwie części. Ciemno – jasno. Dzień – noc. Praca – sen. Starali się nam to wpoić. A my?

Ostatnio przeczytałem historię o pewnym badaniu. Ten eksperyment, szeroko opisywany w polskich mediach, został przeprowadzony w Rosji, a u mnie z cyrylicą na bakier, więc wybacz, że nie podam tu źródła. Ale do rzeczy. Nastolatkom, górna granica wieku 18 lat, zaproponowano dobrowolne spędzenie 8 godzin w odosobnieniu i bez możliwości korzystania z komputera i internetu. Miały za to dostęp do okien :) i do całego szeregu klasycznych zajęć tj.: pisanie, czytanie, rysowanie, itp. Eksperyment był przewidziany na 24 godziny.

Z 68 uczestników eksperymentu tylko 3 osoby dotrwały do końca. Reszta wytrzymała tylko do 3 godzin. Trzy osoby miały myśli samobójcze, pięć osób doświadczyło ataku paniki, u 27 wystąpiły objawy zaburzeń lękowych. Praktycznie każdy uczestnik doświadczył uczucia niepokoju. W trakcie eksperymentu wszyscy próbowali się zdrzemnąć, ale nikt nie był w stanie spać.

Po zakończeniu badania, wszystkie negatywne objawy ustąpiły, a 14 osób natychmiast zalogowało się w sieciach społecznościowych, 20 osób zadzwoniło z komórki do przyjaciół, trzy osoby zadzwoniły do rodziców, pięć osób poszło do znajomych. Pozostali włączyli telewizor lub zajęli się grami komputerowymi. Prawie wszyscy i prawie natychmiast włączyli muzykę lub skorzystali ze słuchawek.
 

Nie mogli wytrzymać bez życia online

A my? Jaka jest prawda o nas? Ja obserwuję, że tak samo mamy takie wielkie pożądanie bycia w kulturze non stop. Podłączeni do sieci, odłączeni od życia. Wszystko musi być na już, takie wielkie ciśnienie… jeśli nie , to katastrofa… Dostajemy wiadomości i odpisujemy na nie o każdej porze. Życie przestało być podzielone na pracę, odpoczynek, sen. Jesteśmy wręcz zagubieni, nie wiemy co zrobić, nie umiemy odezwać się do ludzi. Jesteśmy już bardziej wirtualnym niż realnym społeczeństwem.

Mamy znajomych, ale gdyby nie stream na FB, nie wiedzielibyśmy co się u nich dzieje. Mamy tylko wrażenie bliskości, tak naprawdę blisko jesteśmy tylko z ludźmi dla których pracujemy. To smutne.
 

Blisko ale daleko – historia pewnej podroży

Jechałem z Katowic do Warszawy i z powrotem blablacarem. To taki serwis społecznościowy łączący kierowców dysponujących wolnymi miejscami w swoich samochodach z pasażerami podróżującymi w tę samą stronę. Za każdym razem było nas 4 w aucie. Pewnie pomyślisz, że toczyły się rozmowy… A guzik prawda. Cisza. Kompletna cisza. Bez rozmów. 4 obce sobie osoby, nie rozmawiające ze sobą. Komórki w rękach… i czytanie lub fejsbookowanie, czy cokolwiek innego.

Ja jestem osobą, która lubi poznawać nowych ludzi i chce to robić. Wtedy jednak miałem krótki tydzień w pracy z powodu załatwiania różnych prywatnych spraw, więc przyznaje, że to było mi na rękę, bo miałem plan popracować w drodze. Mimo to nie zniósł bym tej ciszy, gdyby nie mój komputer. Ale żaden z współpasażerów nie zapytał się: co robisz? gdzie jedziesz, czym się zajmujesz? I ja także… Jednak dla mnie to był eksperyment.

I tak zastanawiam się, skąd to wynika? Jestem przekonany, że to z powodu internetu. Tego, że naszych przyjaciół mamy na wyciągniecie drugiego końca przewodu, a nie ręki. Nie zauważyliście, że nasi najbliżsi mieszkają dość daleko od nas? Nie możemy do nich tak po prostu wpaść, bo to niezła wyprawa. Z 20-30, a może i więcej minut jazdy. Zazwyczaj widujemy się 1-2 razy w miesiącu. Częściej widujemy ludzi w pracy, ale z nimi mamy przede wszystkim stosunki służbowe…. Za to z przyjaciółmi słyszymy się często, śledzimy ich online itd… Kiedyś, tj. jeszcze jakieś 20 lat temu ludzie mieli bliższe kontakty z innymi, bo przyjaźnili się z ludźmi tuż obok. Były inne wymagania…

Przez ten cały internet zaczęliśmy być online, i wręcz cierpimy gdy nas tam nie ma, jakby coś nam umykało. Czyżby życie?
No właśnie , to jest mój osobisty APEL, do wyłączenia się, do delektowania się chwilą. To jest też moje osobiste przesłanie do moich przyjaciół, znajomych, a także samego siebie, bo mi też zdarza się wpaść w spirale samonakręcającego się ciśnienia bycia online. A jak już tam jestem, to ciężko jest się wyrwać… Mam też takie szczęście posiadania nawyku, zatrzymywania się w momencie uczucia ciśnienia, którego nie znoszę. Jest to dla mnie takie żółte światło ostrzegawcze. Wtedy zatrzymuje się i zadaje sobie pytania: kurde, co to jest? O co chodzi?

Oprócz podróżowania w milczeniu i delektowania się bieganiem, do tego artykułu zainspirowała mnie również publikacja na blogu Kamila Polnego Tata w pracy. Nie jestem sam w moich obserwacjach :) A tak naprawdę mam nadzieję, że jest nas dużo, dużo więcej i że dasz mi o tym znać pisząc kilka słów w komentarzu.

4 Komentarze

  1. Bez swoich „podróży” po lesie nie wyobrażam sobie życia. Idąc pobiegać najczęściej kończy się to dla mnie tak, że umyślnie gubię się w nim, a staram odnaleźć siebie. Zatrzymuję się siadając na trawie bądź przytulając do drzewa ładuje i oczyszczam swój umysł. W momencie gdzie już zaczynam mieć dosyć otaczającego mnie świata muszę pobyć sama w cudownym miejscu. Również należę do osób, które są więźniami internetu. Jestem zmuszona to korzystania z niego, studiuję oraz chcę poszerzać własne kwalifikację jak tylko przydarzy się ku temu okazja, więc codziennie sprawdzam swoja skrzynkę, konto społecznościowe. To wszystko mimo tego, że nie odczuwam z tego powodu żadnej przyjemności wręcz odwrotnie. Jestem zwolenniczką rozmowy z ludźmi i przebywania z nimi. Dobrze czasami przez przypadek wpaść na taki tekst jak właśnie twój. Powoduje, że ta wiara w ludzi powraca. Powodzenia :)

    Odpowiedz
    • Wierzbulko, cieszę się, że wraca Ci wiara w ludzi :)
      Piękny sposób na odłączanie się i odpoczynku.

      Odpowiedz
  2. No to Grzegorz witaj w klubie :)

    Ostatnio odkrywam uroki wyłączenia komórki, która jakby nie było jest miejscem odbierania:
    – połączeń telefonicznych
    – emailii z dwóch skrzynek
    – smsów
    – tłitów
    – fejsbuków
    – telegramów
    … o matko właśnie się przeraziłem :)

    Jutro sobota – spędzę ją unplugged zobaczymy jak wyjdzie :)

    Odpowiedz
    • Michał, gratuluje decyzji i jak wrażenia po „unplugged” ?

      Odpowiedz

Funkcja trackback/Funkcja pingback

  1. 24h unplugged | Szympans u steru - […] pewnym wpisem na blogu Grzegorza Frątczaka,  którego całość możecie znaleźć tutaj, postanowiłem samemu odłączyć się od internetu. Co prawda już …

Skomentuj Grzegorz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>