Pracując przy komputerze w domu, w przerwach robię domowe porządki. Jest to dla mnie najbardziej optymalne rozwiązanie. Z jednej strony dom jest posprzątany, a z drugiej ja mogę odejść od komputera i zrobić rzecz, która jest kompletnie niezwiązana z pracą. Nawet 5 minut takiego sprzątania jest 10 razy lepszym relaksem, niż siedzenie i czytanie bloga czy sprawdzanie FB. Chodzi przecież o to aby się oderwać od komputera.
Ostatnio mieliśmy jednak dyskusję z moją narzeczoną odnośnie moich porządków. Złościło ją to, że nie sprzątam w kuchni, i że przeważnie zostaje coś brudnego. O co chodzi? Nie wiem skąd mi się to bierze, ale często robiąc porządki w kuchni zostawiam nie uprzątnięte to i owo, na przykład nie umyty garnek, szklankę nie wrzuconą do zmywarki, czy jakąś rzecz nie schowaną do lodówki. To jest takie odwlekanie w czystej widocznej formie. Niby drobiazgi, ale kuchnia nie wygląda na uprzątniętą.
Często nie widzimy jak odwlekamy różnego rodzaju zadania w pracy. Z tego też powodu przyjąłem tą uwagę z radością (choć przyznaje, że było to po chwili zastanowienia). Dlaczego? Bo tutaj to widać, jak czarne na białym, że odwlekam i nie mogę się niczym wytłumaczyć.
Zacząłem się więc zastanawiać dlaczego tak ciężko mi dokończyć sprzątać, przecież to zwykle 2-3 minuty. Niby prosta rzecz, a stanowi jakiś kłopot dla mnie.
Myślenie na szczęście zrodziło wnioski
- Lubię jak jest czysto, ale nie lubię sprzątać. Proste, czyż nie? Z tego powodu chcę to robić jak najkrócej lub jeśli spotykam jakieś kłopoty, to przerywam.
- Rzeczy, które zostawiam, to takie co do których ciężko mi podjąć decyzję co z nimi zrobić. Na przykład, jest to już prawie zepsute i może warto już wyrzucić, a może warto jeszcze schować do lodówki
- Chcę już wrócić do pracy przed komputerem i stwierdzam, że sprzątnę to w następnej przerwie, ale często zdarza się, że tego nie robię.
- Odwlekam rzeczy, których nie lubię robić (a nawet o tym nie wiem), takie jak: umycie zlewu czy wytarcie stołu.
Do rozmowy z narzeczoną nigdy nie zastanawiałem się nad tym dłużej, a nawet nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, że tak jest. Okazało się więc, że jest moim osobistym coachem sprzątania kuchni, bo zmobilizowała do przemyślenia sprawy i do pozytywnej zmiany w moim życiu.
Idąc dalej tokiem myślenia, okazało się, że w sumie te wszystkie powody są bardzo irracjonalne. Trudno je wytłumaczyć, a jednak są.
Jeden schemat na wszystko?
Czytając powyższe wnioski uświadomiłem sobie jeszcze coś. A gdyby tak zastosować je analogicznie do wykonywania zadań w pracy? Pewnie powstałoby coś takiego:
- Lubię jak są wykonane wszystkie zadania, ale nie lubię długo pracować. Proste, czyż nie? Z tego powodu chcę to robić jak najkrócej lub jeśli spotykam jakieś kłopoty, to przerywam.
- Rzeczy, które zostawiam, to takie co do których ciężko mi podjąć decyzję co z nimi zrobić. Na przykład, czy zrobić to metodą A czy metodą B, a może w ogóle zrobić jeszcze inaczej.
- Chcę już wrócić do czegoś innego i stwierdzam, że obecne zadanie skończę w następnej chwili, ale często zdarza się, że tego nie robię.
- Odwlekam rzeczy, których nie lubię robić (a nawet o tym nie wiem), takie jak: ….
Kto by się spodziewał, że tak odległe dziedziny jak domowe sprzątanie i wykonywanie zadań w zawodowej pracy mają tyle wspólnego.
Nie ma co, wdrażam nawyk
Postanowiłem zmienić się i nie odwlekać sprzątania kuchni, z kilku ważnych przyczyn:
- By poprawić relację z narzeczoną (jako pierwsza rzecz, bo przecież nie mogę powiedzieć inaczej)
- Bo widok uprzątniętej kuchni sprawia mi przyjemność
- Chyba najważniejsze: bo dzięki tej małej zmianie, mogę wzmóc moją samodyscyplinę, co może przelać się też na inne obszary mojej pracy! (przyznaję, że zdarza mi się nie dokańczać też innych rzeczy).
- Bo to świetny przykład na mały nawyk do wyrobienia i poćwiczenia swojej silnej woli.
Suma summarum, to całe moje sprzątanie odnosi się raczej do braku nawyku, aniżeli czegoś więcej. Wierzę głęboko, że jak wyrobię sobie nawyk, to nawet jak mi się nie będzie chciało to skończę sprzątanie. Tak mam z wczesnym wstawaniem (5.30), czy też z codziennymi ćwiczeniami czy medytacją i nawet jak mi się nie chce, to idę utartą drogą nawyku.
Poza tym mam pozytywną motywację (patrz punkt 1 i 2 powyżej), a do tego mogę rozwinąć swoją silną wolę = samodyscyplinę. Jak już pisałem, takie małe wzmocnienie samodyscypliny w zakresie kuchni może przelać się na inne moje obszary życia, gdzie odkładam na później, co pozytywnie wpłynie na mnie, moje życie i moją pracę. Więcej o współzależności tych zjawisk przeczytasz w moim artykule: Nawyki – zrozum i zmień.
Skoro wiem już co jest przyczyną, a do tego stwierdziłem, że to kwestia nawyku, to trzeba wziąć się do działania. Postanowiłem więc, że przez miesiąc skupię się na tym by kuchnia była zawsze kompletnie uprzątnięta. A to czy posprzątałem kuchnię poprawnie według wytycznych, które ustalę, będzie oceniać niezależny obserwator. Nie chcę robić oceny sam, bo mogę się oszukiwać nawet o tym nie wiedząc. Czy nieumyty kubek, oznacza, że jest posprzątane, czy nie? Interesuje mnie fakt właściwego wykonania zadana, a nie to czy zrobiłem to w 50% czy 70%… A bezstronny obserwator (mam taką nadzieję) zrobi to dużo lepiej. Poza tym mam obiecane pozytywne wsparcie, więc musi się udać.
Dodatkowo stworzę arkusz przebiegu nawyku, gdzie będę wpisywać 0 lub 1. Kartka zawiśnie w moim gabinecie, gdzie będę ją codziennie wieczorem uzupełniał.
Celem jest, by przez 30 dni sprzątać kuchnię wg wytycznych, by wdrożyć nawyk.
W razie niepowodzenia (tzn. kilka razy nie posprzątam) przedłużę eksperyment, aż do stwierdzenia, że nawyk wdrożyłem.
Nagroda: uznanie w oczach ukochanej osoby (bezcenne), a do tego potrójne lody w mojej ulubionej lodziarni.
Trzymajcie kciuki i do usłyszenia za 30 dni.
A teraz idę posprzątać kuchnię.
Nie często zdarza mi się komentować w sieci – jestem typem obserwatora, ale muszę napisać.
Rewelacyjny blog. Teksty, które coś wnoszą – mega pozytywny szok!
Dziękuję za komentarz! Wróciłem z wakacji, a tu taka miła niespodzianka 😀
To drugi tekst jaki czytam, ale mi się podoba. Pewnie dlatego, że sama mam problem z odkładaniem rzeczy na później i z przerywaniem zadań, których się podjęłam. Staram się z tym walczyć, ale z różnym skutkiem mi to wychodzi. Tzn. raz wychodzi, a raz nie wychodzi. Muszę postarać się bardziej Mam nadzieję, że Twój blog mi w tym pomoże
Jak widzisz ja też mam ten kłopot Powyżej masz jedną z recept, polecam do sprawdzenia…
Bardzo cieszy mnie fakt, że można w sieci „odnaleźć siebie”. Nie jest to rzecz prosta, ponieważ internet jest potęgą informacji, śmieci i „śmiecioinformacji”. Ale na szczęście są jeszcze autorzy takich blogów jak PROJEKTANTCZASU (swoją drogą bardzo chwytliwa i metaforyczna nazwa:) ). Bardzo dobry blog, szczególnie dla osób o zainteresowaniach humanistyczno-psychologicznych:)
Zapewne jeszcze tu wpadnę, a teraz idę walczyć ze swoimi lękami i złymi nawykami! Czekam na kolejny ciekawy artykuł.:)
Pozdrawiam!
Mario, dziękuję za ciepłe słowa. Dzięki temu mam dalszą motywację do pisania