Tak naprawdę, chęć do organizacji własnego czasu zaczyna się w momencie, gdy stajesz się świadomy, że nie wykorzystujesz do końca swojego potencjału.
Gdy taka świadomość wykiełkuje, podpowiada nam myśli typu: „może zrobiłbym coś więcej, ale nie mam na to czasu?”, „to co robię teraz tyle mnie kosztuje wyrzeczeń”, „kiedy znajdę czas dla siebie, czy swojej rodziny?”, „nie po to żyję, aby bez przerwy tylko pracować”.
Czyli, trzeba dostrzec własne braki lub koszty, które płacimy w związku z realizacją swoich celów. Przez to wynikają utracone szansy. OK – dostrzegamy i z reguły próbujemy wtedy dowiedzieć się czegoś więcej o organizacji czasu, zgłębić trochę wiedzy… i zaczyna się.
W internecie, trenerzy zarządzania czasem i firmy szkoleniowe zasypują artykułami, ilość technik zarządzania czasem, narzędzi, metod – to może przytłoczyć już na samym początku chęć zmiany czegoś w sobie. Wszechobecne kalendarze, używaj programów do zarządzania kalendarzem czy zadań, wyznaczaj cele, rób listy zadań itd. itp. Czy to jest dobre na początek?
Moim zdaniem, nie dla każdego. Można zacząć inaczej, na szlifowanie wiedzy musi być „ten właściwy czas”. Jeśli jeszcze go nie czujesz, nie zaczynaj od kupowania szkolenia z zarządzania czasem – spróbuj zrobić coś innego na początek zmiany w swoim życiu.
Chcesz odzyskać trochę czasu – zajmij się czymś
Niby paradoks. Pozornie, bo pomyśl, jak wygląda Twój dzień, gdy nie masz w nim zadań do wykonania. Taki leniwy dzień prowadzi do tego, że czas przecieka przez palce, a im dłużej utrzymujemy się w stanie „nic nie robienia” tym bardziej nie chce nam się za nic wziąć. Dzień ucieka, trochę pośpimy, trochę pooglądamy TV. I nieszczęście gotowe, bo ten stan wpływa też na to, że „wynajdujemy” sobie problemy – w stosunku na przykład do innych osób. Dodatkowo na koniec takiego dnia masz świadomość, że był to dzień stracony, a mógł być ciekawy, niezapomniany. Mogłeś być z niego zadowolony. A tak jesteś tylko zniesmaczony i popadasz w zły nastrój. Same minusy. Nie chcesz więcej takich dni.
A więc nie będzie ich nigdy więcej. Na najbliższą niedzielę coś po prostu zaplanuj, tak, żeby Cię nie zaskoczyła. Jak? Rusz głową w kierunku typowych prac lub odpoczynku.
1. Coś się popsuło i jest do naprawienia?
2. W innym ustawieniu mebli salon wyglądałby lepiej?
3. Może drobny remoncik, a może kupić jakieś dodatki?
4. Internet i pierwsza w życiu lekcja hiszpańskiego? (podstawy są zwykle za darmo – nie wykręcisz się brakiem funduszy)
5. Naprzeciwko jest klub fitness, już rok temu obiecałeś sobie, że się tam wybierzesz…
6. Naprzeciwko nie ma żadnego klubu, co zupełnie nie przeszkadza w porannym bieganiu…
7. Dzieciaki ucieszyłyby się z basenu, a nawet jak nie bardzo, to zaproponuj coś innego tej generacji gier komputerowych…
8. Fryzjer? Kosmetyczka? Masaż?
9. Naokoło miast są zwykle pola i lasy – kiedy tam ostatnio byłeś?
10. Kupię stare auto z duszą i sprawię, że będzie jak nowe, gotowe na weekendowe wypady… no to może pomysł nie dla wszystkich.
Gdybym dalej wymieniał, to nie wierzyłbym w Twoją kreatywność. A ja wiem, że jak pomyślisz 10 minut, znajdziesz zajęcie. I to będzie Twój pierwszy krok do zmiany organizacji czasu. A to wciąga – zadowolenie z takiej odmienionej niedzieli – i posypią się pomysły na następne dni. Zaczniesz żyć na wyższych obrotach, aż dojdziesz do takiego etapu, że skończą się te „białe plamy” do zapełniania zajęciami. Zacznie się wymyślanie:
Co mogę zrobić w trakcie gdy robię coś innego?
I to będzie coś, co nazywam organizacją czasu właściwą. O co chodzi? Na przykład o ekonomiczne dojazdy. Gdy jesteśmy w podróży, to przecież coś robimy – podróżujemy. A z drugiej strony, siedzenie w autobusie, pociągu, lub stanie w korku we własnym aucie, to strata czasu. Gdy zaczniesz wymyślać, jak odzyskiwać taki czas, wtedy dopiero gotowy będziesz na dawkę wiedzy, na coaching z zarządzania czasem, zarządzanie zadaniami, wyznaczanie celów, na to aby prawdziwie zacząć zmieniać nawyki. Odkrywać teorię o zarządzaniu sobą w czasie i wprowadzać ją w życie.
I tego właśnie Ci życzę, prosząc jednocześnie o Twój komentarz. Z góry Ci za niego dziękuję