Jak odkryłem korzyści ze swojego wewnętrznego krytyka

Jak odkryłem korzyści ze swojego wewnętrznego krytyka

Od września jestem na swoim osobistym coachingu. Dlaczego? Bo od pewnego czasu pogłębiało się we mnie odczucie, że spalam swoją energię w moim biznesie na niepotrzebne rzeczy. Że mam jakieś wewnętrzne konflikty, które powstrzymują mnie przed podjęciem ważnych decyzji i działań. Chciałem zamienić to odczucie na poczucie bycia pełniej spełnionym. Chciałem zacząć znowu cieszyć się i bawić moim biznesem. Stąd decyzja o osobistym coachingu i … to mi się udało.
 

Coaching procesu

Długo szukałem odpowiedniego dla mnie coach’a, odpowiedniej techniki coachingu. Szukałem techniki nie tylko takiej, która zadaje pytania i popycha do przodu, ale też takiej, która potrafi zaangażować i odkryć to co jest w nas głęboko.
 
I znalazłem. Nazywa się to coaching metodą psychologii procesu. Coachem tej metody zostaje się po 3 latach nauki. A to już coś o tym mówi, bo większość szkół coachingu trwa znacznie krócej. A do tego sama metoda do mnie przemawia, czuję ją i współgra ze mną.
 

Wewnętrzny krytyk

Wiedziałem oczywiście, że w każdym z nas jest wewnętrzny krytyk. Jednak dopiero dzięki coachingowi zobaczyłem ile jego jest we mnie. Jest go bardzo dużo. Nawet nie przypuszczałem, że tak dużo. A co ważniejsze to właśnie on – wewnętrzny krytyk, odpowiada za to, że się spalam. Tzn. marnuję energię na walkę z samym sobą zamiast po prostu iść do przodu. To on za każdym razem pokazuje mi co może pójść nie tak. Pokazuje mi wszystkie moje niedociągnięcia. Pokazuje mi, że inni są lepsi. W tym zakresie, krótko pisząc, po prostu mnie strasznie dołuje. Ale…
 
Z drugiej strony to on pomaga mi pracować. Bo znajduje moje błędy, pomaga obserwować wszystkie moje słabe strony i wszystkie punkty, gdzie coś można poprawić. Dzięki temu mogę pomagać i sobie i swoim klientom. To on jest odpowiedzialny za to, że potrafię znajdować świetne i optymalne rozwiązania. To dzięki niemu nie wpadam w poważne tarapaty, bo mi pomaga uprzedzając mnie o nich.
 
To jest dla mnie niesamowite, że odgrywa w moim życiu tak ogromną rolę. I tą pozytywną i tą negatywną. Wydawało mi się jeszcze do niedawna, że jest tylko ta negatywna. Wewnętrznego krytyka traktowałem jako tego złego gościa we mnie. Odkrycie jego pozytywnej roli było dla mnie szokiem. Krytyk to też dobry gościu i trzeba go docenić, ile już dla mnie zrobił.
 

Ciemna strona krytyka

Jakkolwiek bym jednak sobie nie uświadomił jego dobrej roli w moim życiu, to nadal pozostaje pytanie: co zrobić z tą jego negatywną stroną? Stroną, która powstrzymuje mnie przed pójściem do przodu!
 
Odpowiedź: dogadać się. Tak mówi mój coach. Proste w swej istocie, ale takie łatwe we wdrożeniu, to już nie. Wiem, że czeka mnie praca nad tym, bym z krytykiem zaprzyjaźnił się. Bym dogadał się z nim, kiedy on może przejąć stery, a kiedy nie. Bym postawił granicę w miejscu, gdzie on po prostu po całości przeszkadza mi i cofa mnie!
 
Krytyk przeszkadza mi w prowadzeniu biznesu, bo cały czas punktuje minusy. To on ciągle pokazuje mi gdzie ktoś inny jest lepszy, jak dużo zrobił. Pokazuje i udowadnia mi, że mi się tak nie uda. To powoduje, że skupiam się na tym jak ktoś inny zrobił biznes, jak mu fajnie to działa, ale nie wdrażam tego u siebie. Bo przecież u mnie to nie wyjdzie.
 
Zdarza się, że zapominam, że to wszystko, co mówi wewnętrzny krytyk nie jest do końca prawdą. Dzięki niemu umiem przeanalizować i nauczyć się wielu rzeczy od innych. Ale potrzebuję też mu powiedzieć, że ja też mogę to zrobić, tylko potrzebuję czasu i jego wsparcia przy realizowaniu jego wniosków z analizy.
 
I właśnie dogaduję Krytyka z inną moją częścią osobowości. Częścią odpowiedzialną za działanie. Nazywam ją Richard Branson :) (ciekawe czemu , co ? ). To postać, która idzie i prze do przodu. Niczego się nie boi. Jeśli tylko mu pozwolę to zrobi wszystko. Natomiast Krytyk go wstrzymuje, i to właśnie on musi się dogadać z Bransonem.
 
I stąd ostatnie moje znaczące decyzje. Stąd moje odzyskanie poczucia na nowo radości z prowadzenia biznesu. Bo wspólne rozmowy dają efekt.
 
A jak to wygląda u Ciebie?

2 Komentarze

  1. Rzeczywiście mój wewnętrzny krytyk potrafi być upierdliwy, ale staram się go blokować, raz skutecznie, raz mniej skutecznie. Teraz spróbuję znaleźć w nim tę granicę, za którą staje się użyteczny, myślę jednak, że to nie będzie łatwe.

    Natomiast dla mnie odkryciem z Twojego posta jest ta druga postać – Richard Branson. To świetny pomysł, aby spersonifikować swoje Działanie. Myślę, że dla mnie to przyniesie wiele pożytku, trzeba tylko nadać mu dobre imię, w moim przypadku to nie może być Richard… 😉

    Odpowiedz
    • Ewa, Krytyk zazwyczaj jest upierdliwy :)
      Ja osobiście sam nie potrafiłem sobie z nim poradzić dlatego poprosiłem o pomoc.

      Ciekawie to nazwałaś spersonalizować działanie. Ja bym to nazwał bardziej spersonalizować moje różne pragnienia, profile wewnętrzne.

      To co Ci mogę polecić to na przykład wykonać jakieś testy osobowości i tam zazwyczaj są opisane przykładowe postaci. Może akurat, któraś do Ciebie trafi. Przykładowy test na stronie: http://www.humanmetrics.com/cgi-win/jtypes2.asp (to jest uproszczona forma testu MBTI – poglądowo można użyć). Mi wyszedł akurat ESTP -> http://potencjalosobowosci.com/estp/. I zgadnij kto jest jednym z tych typów? Tak, Branson :)

      Odpowiedz

Przeœlij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>